30
listopada, w dniu imienin Andrzeja, odbyła się w naszej szkole
zabawa andrzejkowa połączona z wróżbami. Zaraz po lekcjach wszyscy
uczniowie zaczęli się przeistaczać w najrozmaitsze postacie:
księżniczki, czarownice, goryle, zaczarowane żaby, wielopostaciowego
Zorro, Indian itp., itd.
Zabawa rozpoczęła się od składania życzeń jedynemu(!) Andrzejowi w
szkole- przewodniczącemu Rady Rodziców. Następnie komisja złożona z
trzech nauczycielek usiłowała wyłonić najpiękniejszy
kostium, ale… szybko się poddała i każdego przebranego ucznia( nie
do końca było wiadomo, kto jest kim) wyróżniła symbolicznym
prezentem. Potem rozpoczęły się wróżby: lanie wosku przez
dziurkę od klucza, przekłuwanie serc z imionami, wirujące talerzyki
skrywające przeznaczenie , rzuty siedmioma szpilkami, łódeczki z
łupin orzecha, które miały wskazać imię wybranka (-ki) .
Gdy
już wszyscy byli porządnie głodni- wróżby zaostrzają apetyt, mamy
zaprosiły na hot-dogi i pyszne ciasta. Potem było szaleństwo na
parkiecie i nagle… stało się coś niesamowitego. W naszej szkole
pojawiły się czarownice z Łysej Góry i porwały dziewczynkę z V
klasy. Oświadczyły, że uwolnią Ją, jeśli znajdzie się ochotnik do
spełnienia trzech zadań. Decyzja musiała być podjęta szybko, bo
Dominika już siedziała w wielkim kotle. Pan Andrzej nie namyślał się
długo i wkroczył do akcji.
Pierwsze
zadanie polegało na wypiciu paskudnego płynu składającego się w
dużej mierze z kwasku cytrynowego. Zadanie musiało być wykonane z
uśmiechem, w przeciwnym bowiem razie groziła dyskwalifikacja. Z
trudnością, ale udało się Wybawicielowi wykonać minę
podobną do uśmiechu, choć nie było to łatwe zadanie. Rozgniewane
czarownice wykonały wokół Dominiki taniec pełen
okrzyków złości, pomrukiwań i nieprzyjemnego , budzącego
grozę śmiechu.
Kolejnym
zadaniem było rozwiązanie trójkąta magicznego. Pan Andrzej musiał
ułożyć cyfry od 1 do 7 w
trójkącie tak, aby kolejne nie znajdowały się w swoim sąsiedztwie.
Zadanie było bardzo skomplikowane, ale głuche ze starości wiedźmy
nie słyszały podpowiedzi zgromadzonej publiczności, więc i tym razem
się powiodło. Znowu dały
upust swojemu niezadowoleniu i wystraszyły pomrukami pierwszoklasistów.
Ostatnie
zadanie okazało się najłatwiejsze: Pan Andrzej szybko odnalazł
najważniejszą osobę w szkole(Panią Dyrektor oczywiście) i z ochotą
zatańczyli w rytm piosenki o małych żabkach. W nagrodę za wykonane
zadania czarownice uwolniły przerażoną dziewczynkę, a Pana Andrzeja
udekorowały wielką żółtą muchą w zielone grochy i potężnym cylindrem
oraz nadały Mu tytuł Pierwszego Gentelmana Sierakośc.
Potem
był bal. Tańczono na sto
par… Odbyły się też konkursy tańca na zmniejszanej gazecie, z
balonikiem, wokół krzeseł. Głodni mogli skonsumować jabłko dyndające
na sznurku lub zostać nakarmieni kisielem pomarańczowym przez niewidomych (chustka
na oczach) kolegów orz wydmuchać sobie spod warstwy mąki czekoladkę.
Zabawa trwała długo. Niektórych rodzice siłą zabierali do domów. Za
rok będzie jeszcze lepiej. Udał nam się Samorząd Uczniowski!
|